Magazyn „Komiks” i Wiedźmin.

„Komiks” numer 8(26)/1993. 
 
W latach 90. duże zasługi dla popularyzacji w Polsce komiksu zachodnioeuropejskiego, szczególnie frankofońskiego, miał magazyn „Komiks”, powstały na bazie wydawanego od 1987 przez RSW „Prasa-Książka-Ruch” „Komiksu-Fantastyki”, kwartalnego dodatku do miesięcznika literackiego „Fantastyka”. Zastępcą redaktora naczelnego „Fantastyki” i prowadzącym „Komiks-Fantastykę” był Jacek Rodek a sekretarzem redakcji Maciej Parowski. W kwartalniku publikowano zazwyczaj cały album oraz publicystykę. W pierwszych numerach ukazały się dwa pierwsze tomy z serii Funky Koval, autorstwa Parowskiego, Rodka i Bogusława Polcha oraz cztery pierwsze tomy z serii Yans, autorstwa André-Paula Duchâteau i Grzegorza Rosińskiego. W drugiej połowie 1989 wydano dwa pierwsze tomy z serii Rork Andreasa Martensa. W 1989 i 1990 pojawiły się numery publicystyczne. Znalazły się w nich teksty krytyczne i analityczne, autorstwa m.in. stale obecnych na łamach magazynu Jerzego Szyłaka i Macieja Parowskiego, oraz krótkie formy komiksowe młodych polskich rysowników. W numerze 2/1989 pojawiły się komiksy Sławomira Jezierskiego (Wybawiciel), Jerzego Ozgi (Księga miecza) oraz Jerzego Szyłaka (Mały masturbator) a w numerze 1-2/1990 Marka Wdziękońskiego (B. heroiczna fantasy) i Sławomira Wróblewskiego (Rossana). Polscy czytelnicy mogli też przeczytać fragment Mutant World Jana Strnad i Richarda Corbena, jeden epizod Little Annie Fanny Harvey’a Kurtzmana i Willa Eldera oraz Operację Omega Denisa Sire. Co ciekawe, żaden z tych autorów nigdy nie zadomowił się na polskim rynku. Jest to szczególnie dziwne w przypadku Corbena, artysty zaliczanego do najwybitniejszych twórców w historii komiksu.

W 1990 pismo wyszło ze struktur RSW „Prasa-Książka-Ruch”, usamodzielniło się i zmieniło nazwę na „Komiks”. W dalszym ciągu było redagowane przez zespół Fantastyka s-ka z o.o., ale zmieniło wydawcę. Został nim Kant IMM sp. z o.o., spółka należąca do Prószyńskiego i S-ka. W „Komiksie” opublikowano m.in. pierwszy czterotomowy cykl W poszukiwaniu Ptaka Czasu Serge'a Le Tendre'a i Régisa Loisel'a, komiksową adaptację Wiecznej wojny Joego Haldemana, narysowaną przez Marvano, cztery tomy Valeriana Pierre’a Christina i Jean-Claude’a Mézières’a, trzy tomy Kryształowej szpady Jacky’ego Goupila i Crisse’a, po dwa tomy Burtona i Cyba Antonio Segury i Jose Ortiza, Storma Dona Lawrence'a oraz jeden tom Rozbitków czasu Paula Gillona i Jeana-Claude'a Foresta, a także kilka epizodów z Kwestii czasu Juana Giméneza. Na łamach magazynu stale obecne była publicystyka. Pojawiały się też komiksy polskie. W numerze 8/1993 ukazał się pierwszy tom długo wyczekiwanej serii Wiedźmin opartej na opowiadaniach Andrzeja Sapkowskiego. Zaadaptował je Maciej Parowski a narysował Bogusław Polch (przy udziale współpracowników). Była to ostatnia na długo poważna polska produkcja komiksowa. Niestety nie spotkała się z najlepszym odbiorem ze strony krytyków i czytelników, co przełożyło się na sprzedaż. Po wydaniu szóstego tomu w 1995 r. magazyn „Komiks” zamknięto. Ukazało się w sumie 32 numery (oraz 10 numerów „Komiksu-Fantastyki”).

Tak na temat komiksowego Wiedźmina wypowiadał się Bogusław Polch podczas spotkania na Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Zielonogórskiego. 19 grudnia 2015 r. (prowadzenie: P. Machłajewski):

To był mój pomysł. Maciek go doceniał. Kiwał głową, ale powiedział wtedy na spotkaniu redakcyjnym, na kolegium: „Boguś, uważaj, w co się pchamy. Uważaj co proponujesz! Literatura to jest coś takiego, co się bardzo ciężko rysuje”. To jest już dzisiaj powiedzenie klasyka. Faktycznie, jak się dobrą literaturę chce narysować, to wyzwanie jest karkołomne. Szczególnie, że trzeba tę literaturę okroić z wielu znanych nam elementów. Trzeba skrócić dialogi. To była praca dla Parowskiego. Współczułem mu. Na szczęście komunikował się z Sapkowskim. Nie uroniliśmy z zawartości literackiej a jednak Andrzej nie do końca był z tego zadowolony. Chociaż w którymś z wywiadów przyznał, że z niczego poza literaturą nie jest zadowolony. Rozumiem jego autorskie podejście. Tylko trochę to nie przystaje do rzeczywistości. Ilustrowałem jego książki wydawane przez superNOWĄ, mam dowody w formie dedykacji: „Bogusław, twoje okładki na moich książkach – tak trzymaj” itd. itp. z pozdrowieniami, a więc wydawałoby się, że mu się podoba.
Jak był w innych stanach świadomości, to potrafił mówić różne inne rzeczy na ten temat.

Praca nad Wiedźminem była dla ciebie zadaniem szczególnym, ponieważ działaliście w zespole. W jego skład wchodzili Krzysztof Lipka, twoja żona Danuta i Wojciech Frajs, który był odpowiedzialny za liternictwo. Współpracownicy doszli przy drugim tomie.

To była konieczność. Wydawcy się wydawało, że im szybciej będzie to wydawał, tym lepiej dla niego i dla tej serii. No i popełnił straszny błąd w założeniu. Przede wszystkim nie dało się tego zrobić dobrze w krótkim czasie. Ja powiedziałem: „obiecywaliście, że będę miał tuszera, że będę miał kogoś, kto będzie pomagał przy innych elementach w czasie pracy, żeby się wyrobić”. Mówiąc krótko, to była próba, żeby wchodzili koledzy do pomocy.

Podobno chciałeś zaangażować (obecnego na sali) Krzyśka Gawronkiewicza.

No tak, ale on miał własne na ten temat zdanie. I bardzo słusznie, że się nie dał w to wciągnąć (…).

To dowcip z Sapkowskim, z jego wydaniem pierwotnym w „Fantastyce”. Wcale nie było takie oczywiste, że to będzie sukces. Dlaczego tak mówię? Na konkurs przyszło dużo prac. Zdaniem niektórych zwycięska była lepsza. Zdania uczonych w redakcji bardzo się podzieliły. Jedni mówili, że fajne. Inni mówili, że takie sobie. Skrajni mówili, że to jest wręcz jakiś plagiat na opowiadaniu Zmorskiego, czy innego tam Morskiego, nie pamiętam. Zdania się podzieliły, więc Parowski pytał się: „co ty o tym sądzisz?”. No bo w końcu trzeba coś napisać. Jak przeczytałem, powiedziałem, że to jest genialne i uważam, że to jest gotowy materiał filmowy. Można też zrobić fantastyczny komiks. Nie powiedziałem, że może być również fenomenalna gra komputerowa, no ale wtedy jeszcze gier nie było na świecie. Generalnie to się sprawdziło. Ja jestem przekonany, że to moje rozpoznanie pomogło trochę pozycji Sapkowskiego, bo usiłowano stworzyć wrażenie w redakcji, takie ogólne, że to jest autor jednego opowiadania. To tylko raz i koniec, bye-bye, zapomnijmy. Okazało się, że dalece się mylili (…).

Zarzuty grupy twórczej pod tytułem „Contur” z Łodzi, którzy sobie wykombinowali (…): „my jesteśmy w Łodzi, Sapkowski jest z Łodzi, to w Łodzi sami zrobimy tego Wiedźmina. Bo jakże inaczej? Dlaczego Sapkowski ma oddawać obcym tę robotę? My to zrobimy!”. Okazało się, że Sapkowski miał inne podejście, no ale przez to ja najbardziej ucierpiałem, bo przecież jak lincz mnie spotkał przy pierwszym Wiedźminie, to ten lincz się ciągnął kilka lat, jak szedł Wiedźmin. I na to nałożyły się błędy, jak mówiłem, wydawcy, który strasznie szybko chciał wydawać i doprowadził do sytuacji, w której wracały do wydawnictwa zwroty, ale uwaga, w ogóle nie otwierane! Jak przyszła paczka do Empiku, to nikt jej nawet nie otworzył, nie wystawił na półkę, tylko po jakimś czasie odsyłano z powrotem, bo były inne tytuły. Walka o rynek była niesamowita. W tamtym czasie, kiedy wydawnictwa waliły się jak domki z kart, znikały po prostu z rynku, było najtrudniej. No i sytuacja gospodarcza była taka, że ludzie woleli kupić bułkę z masłem, niż komiks. Ja to doskonale rozumiałem. W sumie to echo niepowodzenia wydawniczego dość długo się tłukło, aż ludzie z „Conturu” wydorośleli, no i zrozumieli, że niekoniecznie mieli rację. A dzisiaj to wydanie ma już trzeci dodruk. Kiedy dowiedziałem się jakie są nakłady, to zrobiło mi się bardzo przyjemnie i trochę dziwnie, bo to jest ewidentny sukces! Ja nie mogę mówić o liczbach, bo wydawca zobowiązał mnie do tego, ale prawdopodobnie na koniec sprzedaży taki komunikat pójdzie. Zadbam o to, żeby był opublikowany, bo to jest miernik sukcesu. Ja nie oczekuję Bóg wie jakich recenzji, bo z tego już wyrosłem, ale recenzentem jest teraz rynek.

Jak wyglądała współpraca z tuszerem, Krzysztofem Lipką?

Ja rysowałem w ołówku a Krzysiek brał to ze sobą, szedł do domu, siadał w pracowni i poprawiał kontur. Jak widać współpraca wyglądała tak, że tylko raz go zatrudniłem. (…) Młody zdolny chłopiec, ale naprawdę nie miał żadnej własnej wizji a starał się bardzo szybko to zrobić (…).

Żeby taki zespół utrzymał się na rynku, to trzeba by wziąć przykład z Japończyków. Oni pierwsi wprowadzili taką pracę zbiorową i doprowadzili do tego, że w ciągu roku wydawali po dziesięć albumów z jednej serii. No ale tam pracował sztab ludzi a autor główny tylko dokonywał korekt. To jest odpowiedź na zapotrzebowanie rynku, tak należy to robić. Pomimo, że był u nas nieszczęsny czas, kiedy wydawnictwa zwijały się i padały, ja robiłem to możliwie jak najlepiej. Nie wszystkim się to dzisiaj podoba, aczkolwiek to nowe wydanie wygląda dość przyzwoicie.

O wydaniu Wiedźmina z 2015 roku:

Pragnę zwrócić waszą uwagę, że jakiś absolutny idiota podjął decyzję w wydawnictwie, żeby skasować rozwarciówki i efekt jest taki, że strony, które ja robiłem do spadu (…) jako jedną wielką ilustrację, zostały pocięte jako dwie pojedyncze ilustracje sąsiadujące ze sobą. (…) Do tej pory jeszcze nie wiem, kto za to odpowiada, bo wydawca, którego o to napadłem, powiedział, że jeszcze nie wróciły materiały z drukarni, więc nie może odpowiedzieć (…). Popełniono błąd. Ja nie po to siedziałem nad tą rozwarciówką cztery razy dłużej niż nad normalnymi dwiema planszami. Musiałem zakomponować ogromną przestrzeń, poukładać narracyjnie w ten sposób, żeby to czytało się płynnie jak jeden obraz. (…) Mówię o tym głośno. Mam nadzieję, że ktoś z was wspomni w internecie. Niech się wydawca dowie, że też dokładnie oglądacie to, co on zrobił.
 
 
Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci.
 

 
 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zbyt długa jesień - Sławomi Jezierski.

Magazyny - lata 90.

Przemysław Truściński.